Od listopada, na nowo, ruszyła pełną parą Polska
Księgarnia w Rzymie, nieopodal stacji Tiburtina. Jest pełen asortyment gazet,
można zamówić książki i podręczniki. Nowością są upominki z Polski i mała
polska apteka. Polacy czytają chętnie - chętniej niż Włosi, więc dlatego
polskiej imigracji księgarnia jest potrzebna.
Nadzieja receptą na kryzys
Od dwóch miesięcy zmienił się właściciel Polskiej
Księgarni w Rzymie. Przejęła ją teraz Katarzyna Kulina - kobieta niezwykle
przedsiębiorcza i odważna, bo pomimo kryzysu rozkręca swój własny biznes.
- Przyjechałam do Włoch w 1994 r., 17 lat temu, aby wziąć
ślub z moim mężem i mieliśmy potem wracać do Polski. Była tu wtedy nasza
rodzina. Miałam kłopoty zdrowotne i trochę dłużej tu zostałam, przypadkiem i
nieoczekiwanie. Potem pracowałam w różnych miejscach, prowadząc życie jak każda
inna zwykła kobieta. Jak wiele polskich kobiet, które żyje na imigracji. Mam
11-letnią córkę. - opowiada mi o sobie nowa właścicielka Polskiej Księgarni. -
Żyjemy we Włoszech z całą rodziną i będziemy żyć tutaj dotąd, aż warunki na to
pozwolą, głównie finansowe - bo jak wiemy życie jest tu coraz cięższe, wszyscy
to odczuliśmy. Ale ja zawsze mam tę nadzieję, że będzie dobrze. - dodaje.
Mała Wieliczka w Rzymie
Polska Księgarnia na Tiburtinie, niedaleko pierwszego
sklepu polskiego, powstała już wiele lat
temu. Na samym początku miała tu być solna grota uzdrowiskowa, podobna do tej w
Wieliczce. Był to pomysł starego właściciela - nie wszedł jednak w życie, ale
za to w księgarni została "Wieliczka" - czyli ściana wyłożona
kryształami soli, solne lampy i stalaktyty na suficie. To czyni rzymską Polską
Księgarnię bardzo swojską i ciekawą jednocześnie.
- Tak, kryształy soli przyciągają uwagę ludzi, nawet gdy
stoją przed witryną - mówi mi Katarzyna. - Są na sprzedaż, tak jak lampy. Są
bardzo zdrowe, bo oczyszczają powietrze. Jest wskazane mieć je przy łóżku w
nocy, gdy się śpi - wtedy się lepiej oddycha. Teraz w księgarni wprowadziliśmy
szeroki asortyment pamiątek z Polski: kryształowe przedmioty, wyroby z Cepelii,
koszulki i gadżety z polskim orłem. Mamy też podstawowe polskie lekarstwa, do
których Polacy są przywiązani. Prowadzimy sprzedaż biletów do Polski oraz
pomagamy organizować przewóz paczek. Ludzie takich rzeczy oczekiwali. - dodaje.
Otwarte bez przerwy
W sobotnie przedpołudnie jest duży ruch. Przychodzą
kobiety w średnim wieku, by kupić gazety i zamówić książki, które chętnie
czytają wieczorami na "stałce". Wpadają pary - mąż wybiera coś dla
siebie, żona coś dla siebie, bo asortyment jest naprawdę duży. Przy okazji
zaopatrują się w magnez, bo łapią skurcze i pastylki od bólu głowy lub w
skórzane góralskie pantofle, bo zima idzie, a włoskie domy są słabo ogrzewane.
Oglądają kryształowe kieliszki, wazony i popielniczki - bo może kupią na prezent gwiazdkowy, i oczywiście
biorą do rąk bryłki soli z Wieliczki.
- Postarałam się rozszerzyć asortyment księgarni o nowe
produkty z Polski. Zaczęłam działać już od października, ale był to okres
przejściowy, chaotyczny, jeszcze z niedociągnięciami. Listopad już bardziej pod
kontrolą. O bilansie działalności księgarni będę mogła powiedzieć jednak
dopiero po jakiś czterech miesiącach. - mówi mi nowa właścicielka. - Zaczynają
wracać starzy klienci, którzy przychodzili dawniej. Odwiedzają ją także zupełnie
nowi. Niestety dawniej księgarnia była zaniedbana także choćby z powodu godzin
otwarcia. Nie działała regularnie i wiele osób, które kilka razy trafiło na
zamknięte drzwi przestało przyjeżdżać. Teraz to się zmieniło. Ludzie
dowiedzieli się, że Polska Księgarnia funkcjonuje cały dzień - bez przerwy - i
zaczęli wracać. - opowiada z uśmiechem.
Polacy na imigracji chętnie czytają
- Stali klienci to ci, którzy prenumerują prasę oraz ci,
którzy lubią czytać książki, a Księgarnia Polska w Rzymie to jedyne miejsce, w
którym można zakupić lub zamówić sobie z kraju każdą wybraną pozycję. - z nutką
dumy w głosie kontynuuje nowa szefowa.
- Po książki przychodzą głównie panie, panowie po prasę
polityczną i chętnie ją prenumerują. Są także amatorzy wędkarstwa, budownictwa
i sportu, którzy biorą gazety branżowe. Panie sięgają chętnie w zasadzie po
wszystko - od tygodników politycznych, poprzez miesięczniki mniej lub bardziej
ambitne, a kończąc na tzw. "czytadłach". Dużym wzięciem cieszy się na
przykład "Twój styl". W zasadzie mamy wszystko i wszystko się
sprzedaje: "Olivia", "Gala", "Wróżka",
"Claudia", "Flesz", "Pani domu",
"Przyjaciółka", "Uroda", "Viva!",
"Zwierciadło", itd. Na to jest zapotrzebowanie. Dobrze idą też gazety
tzw. "plotkarskie", bo czasami po ciężkiej pracy kobiety chcą się
odprężyć czytając sobie, co dzieje się w świecie gwiazd. Młodzi ludzie pytali o
"Bravo", więc zaczęliśmy je sprowadzać. - Katarzyna opowiada mi o
nawykach czytelniczych polskich imigrantów.
- Polacy lubią czytać. Przychodzą panie starsze, młodsze,
przychodzą panowie w różnym wieku. Czasami młodzież się pokaże. Panowie
wybierają książki historyczne, często o drugiej wojnie światowej. Panie wolą
kryminały, zarówno te lżejsze, jak i te cięższe oraz książki o życiu kobiet -
czyli historie z życia wzięte. - dodaje.
Rozglądam się po półkach. Teraz w Polskiej Księgarni jest
naprawdę wszystko i dla każdego. Są także filmy, książeczki dla dzieci,
słowniki i podręczniki polsko-włoskie, kalendarze z papieżem, kartki świąteczne
z opłatkiem już na Wigilię, a także książki z polskimi przepisami kulinarnymi.
Największą atrakcję stanowią jednak przeceny za 1 euro - zarówno prasowe, jak i
książkowe, bo można się tu naprawdę obłowić. Sama zaglądam do pudełka z ofertą
i ku mojej wielkiej radości wyciągam poezje Juliana Tuwima - więc kupuję jako
trofeum.
Duże koszty, wielka niewiadoma, ale także nadzieja...
To olbrzymie wyzwanie i przedsięwzięcie jak na jedną,
samą kobietę. Wielkie brawa więc dla Katarzyny Kuliny, która uratowała
podłupadłą Księgarnię Polską, będącą ważnym miejscem dla włoskiej Polonii.
Podpytuję więc ją, co trzeba zrobić, by otworzyć swój własny biznes we
Włoszech.
- Jeżeli chodzi o samą organizację otwarcia firmy, ja się
tym nie zajmuję, bo od tego jest tzw. "ragioniere" - czyli odpowiednik
naszego księgowego. Gdyby człowiek musiał sam to wszystko robić - byłoby bardzo
ciężko, bo trzeba znać przepisy i prawo. Aby otworzyć firmę, przede wszystkim
trzeba mieć pieniądze na jej rozruch. Same procedury biurokratyczne to niestety
duże koszty - ok. 1500 euro. Ja osobiście uważam, że to zbyt wiele jak na
otwarcie działalności handlowej. Do tego dochodzi inwestycja w towar, w lokal,
czynsz, podatki. Niestety potrzeba dużo pieniędzy...
- A kryzys? Nie boisz się, że to nie jest właściwy moment
na inwestycje i otwieranie biznesu książkowego, bo ludzie nie mają pieniędzy i
odmawiają sobie wszelkich przyjemności? - pytam
- Ja jestem zawsze dobrej myśli. Mam nadzieję, że kryzys
nie będzie taki straszny i nie odbije się na wszystkich, aż tak drastycznie.
Mam taką cichą nadzieję... - odpowiada.
In bocca al
lupo Katarzyna - mówi się we Włoszech, gdy życzy się komuś
powodzenia - a co znaczy dosłownie: "wejdź do paszczy wilka".
Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu
http://polonia.wp.pl/title,Odwazna-Polka-wchodzi-do-paszczy-wilka,wid,14010540,wiadomosc.html
Nessun commento:
Posta un commento